jacor jacor
86
BLOG

Best of Show

jacor jacor Kultura Obserwuj notkę 2
Dziś małe odejście od piwowarstwa choć nie za daleko. Nadal zostaniemy w świecie fermentacji alkoholowej. Co by się nie rozdrabniać wkleję artykuł z portalu trojmiasto.pl. Wielki sukces.
Mistrzu kłaniam się w pas.
 
 
Młody browarnik i twórca miodów pitnych z Trójmiasta wygrał największy i najbardziej prestiżowy na świecie konkurs miodów pitnych - The Mazer Cup. Jego miód Sambuci Flos powstawał dwa i pół roku, więc nic dziwnego, że został uznany za najlepszy trunek całego konkursu.
 
Odbywający się w Stanach Zjednoczonych turniej, jest organizowany od 20 lat. W 2010 r. na konkurs nadesłano ponad 400 miodów. Wyróżniono aż 10 różnych kategorii, począwszy od miodów kwiatowych, przez miody zawierające domieszki zbóż, aż po trunki owocowe. W tym roku po raz pierwszy w historii całego Mazer Cup nagroda trafiła w ręce osoby spoza USA.
 
Dla 28-letniego Michała Saksa, biotechnologa żywności, absolwenta PG, a na co dzień gdańskiego piwowara, miodosytnictwo to nie tylko hobby. Jak sam zaznacza, to przede wszystkim wielka pasja i miłość.
- Jeszcze na studiach musieliśmy na zaliczenie tworzyć rożne trunki - mówi Saks. - Na początku efekty moich eksperymentów nie były zbyt zadowalające, ale do wszystkiego potrzeba czasu i praktyki.
Pierwszym miodem, jaki sycił Michał Saks, był tzw. miód obozowy. Jak na początkującego miodosytnika przystało, popełnił wszystkie możliwe błędy. Nie zniechęcił się i od przeszło 4 lat warzy w domu miody, wina i piwa.
 
Pierwsze miody sycono w Afryce. Wystarczyło, że pszczoły założyły gniazdo w starym drzewie i spadł deszcz. Miód zalany wodą fermentował i stawał się miodem pitnym. Najstarszym dotychczas znalezionym trunkiem alkoholowym jest właśnie mający 9 tys. lat napój z miodu pszczelego.
 
 
W czasach Piastów wenecki dyplomata Ambrogio Contarini pisał na temat zwyczajów w Polsce: "Nie mając wina robią pewien napój z miodu, który upija ludzi znacznie bardziej niż wino". Miód był też powszechny w I Rzeczypospolitej: "Trunki w szynkowniach były przedawane: miód, wino i gorzałka. Wolno było każdemu za swój grosz pić tyle, ile się podobało, byle swojej powinności nie opuścił i hałasu nie robił" - pisał ks. Jędrzej Kitowicz w "Opisie obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III".
 
Przed wojną czymś normalnym było, że handlowano beczkami kilkudziesięcioletniego czy nawet stuletniego miodu pitnego. Po wojnie jednak wszystko się zmieniło. Dobre miody pitne w Polsce produkują teraz nieliczne małe, rodzinne firmy. Obecnie największym producentem miodów na świecie jest... Etiopia.
 
Miód pitny to napój alkoholowy, powstający w wyniku fermentacji brzeczki (czyli miodu pszczelego rozcieńczonego wodą). Brzeczka może być dodatkowo zaprawiana ziołami, chmielem, korzeniami bądź sokiem owocowym. Do ich wytwarzania nie potrzeba skomplikowanych urządzeń. Wystarczy gąsior i garnek.
- Do przygotowywania miodów używam po prostu dużego garnka do gotowania bigosu - mówi Michał Saks. - Jednak to nie wszystko. Najważniejsze są dodatki, ich ilość i czas, przez jaki pozostają w miodzie. Każda receptura to tajemnica miodosytnika.
 
Miody pitne leżakują nawet 8-10 lat, po to, by nabrać specyficznego aromatu i smaku. Miód, który dał Saksowi tytuł mistrzowski, był sycony ponad 2,5 roku.
 
Ci, którym artykuł narobił smaku na miód mistrza, mocno się zawiodą. Polskie prawo zakazuje sprzedaży trunków domowej produkcji. Jest to o tyle przykre, że tradycja spożywania miodów pitnych w Polsce sięga wielu wieków wstecz. Teraz można zajmować się tym wyłącznie hobbystycznie.
 
 
Tam także wywiad z Mistrzem.
 

 

jacor
O mnie jacor

mgr inż. elektryk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura